Obowiązkowe lektury przedsiębiorcy Inspiracje

Przedsiębiorco, wyloguj swój mózg (i mózg swojego dziecka)!

Maciej Wojtas

Tę książkę powinni przeczytać przedsiębiorcy, którzy dzień w dzień gonią w piętkę i twierdzą, że na nic nie mają czasu. Powinni po nią sięgnąć szczególnie ci z nich, którzy mają dzieci. Dzięki niej ich pociechy staną się znowu szczęśliwe i… normalne!

Czego dowiesz się z tego artykułu?

Tym razem zachowam się tak jak twórcy mediów społecznościowych i… nie zdradzę Ci tego! Nerwowe oczekiwanie na dalszy ciąg historii spowoduje u Ciebie przyjemny wyrzut dopaminy. W ten sposób przykuję Cię do ekranu na dłużej.

Przygotuj się na detoks!

Pochłonąłem Wyloguj swój mózg w błyskawicznym tempie. Powiem jedno: po lekturze tej książki szwedzkiego psychiatry z mniejszymi oporami wylogujesz się z Facebooka i innych mediów tego nurtu.

Zamkniesz swój smartfon w szafce i będziesz z niego korzystał wyłącznie w ostateczności. Zafundujesz sobie dobrowolny detoks od urządzeń i serwisów, które bez mrugnięcia okiem wykorzystują słabe punkty Twojego mózgu – uzależniając Cię od siebie nie gorzej niż heroina!

Żeby być uczciwym, muszę jednak dodać, że wszelkiego rodzaju ekrany nie są z natury złe. Trzeba tylko uświadomić sobie, jak potężne niebezpieczeństwo w nich się kryje. I właśnie o tym jest ta książka.

Co złego funduje Ci telefon?

W samym telefonie, a mówiąc konkretniej – w smartfonie – nie ma niczego złego. Prawdziwe zagrożenie kryje się w serwisach, które za jego pomocą odbierasz.

Twórcy Facebooka i innych mediów społecznościowych wykorzystują bez żadnych skrupułów słabość Twojego mózgu.

Każde wejście na takie strony internetowe to dla Ciebie kolejny zastrzyk dopaminy – substancji, której zadaniem jest sprawienie, że skupiasz się na jednym zadaniu.

Zresztą dopamina, wyzwalana przez obraz wyświetlany na smartfonie, robi Ci coś jeszcze: sprawia, że bardziej lubisz stronę, którą zobaczysz za chwilę – od tej, na której właśnie się znajdujesz!

Dlaczego Twitter wolno się ładuje?

Przyznam, że krótki fragment o Twitterze, który pojawia się pod koniec książki, okazał się dla mnie najbardziej szokujący. Zacznijmy od tego, że ludzki mózg uwielbia 2 rzeczy:

1. zdobywać nowe informacje

2. oczekiwać na to, co nieoczekiwane

Czy zauważyłeś, co dzieje się, kiedy wchodzisz na Twittera? Nigdy bym nie wpadł na to, że jest to robione celowo. Perfidia tej strategii jest przerażająca:

„Po uruchomieniu aplikacji mobilnej biały ptak na niebieskim tle w logo Twittera kilka razy pulsuje, następnie rośnie i wypełnia cały ekran– aż w końcu ukazują się wszystkie tweety.

Nie dlatego, że zalogowanie się wymaga czasu ani że połączenie jest złe, tylko dlatego, że każąc nam czekać, Twitter buduje napięcie. Długość opóźnienia jest starannie skalibrowana, tak żeby maksymalnie pobudzić układ nagrody w mózgu”.

Podobny mechanizm zauważyłem na Facebooku, a przynajmniej w jego poprzedniej odsłonie. Po wejściu na stronę pojawiała się niewielka część informacji, a na całą resztę trzeba było dłuższą chwilę poczekać. Czy było to celowe? Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie.

Tak czy inaczej wynika z tego prosty wniosek: nasz genialny mózg woli przez cały czas „gonić króliczka”, a nie go zdobywać. Układ nagrody, który od zawsze nosimy w swoich głowach, jest napędzany nie nowymi przeżyciami, ale NADZIEJĄ na to, że uda się nam je osiągnąć.

Nawiasem mówiąc, trzeba przyznać, że Skaldowie mieli niezłego nosa, pisząc słowa swojego wielkiego przeboju!



Dlaczego tak bardzo dajemy się wodzić za nos?

Dlaczego tak chętnie zerkamy na ekran telefonu? Dlaczego robimy to nawet po kilkaset (!) razy dziennie? Dlaczego nawet 2-letnie dzieci nie mogą się oprzeć magii małego ekranu? Dlaczego z biciem serca czekamy na pierwsze lajki i komentarze pod naszymi postami?

Odpowiedź na te pytania kryje się w pierwszym, absolutnie niezwykłym rozdziale książki Andersa Hansena. Przyznam, że tak sprytnego i przy tym sensownego zabiegu nie spotkałem nigdy wcześniej.

Przez pierwsze kilkanaście stron, zamiast tekstu widzimy ciągi kropek. Jest ich dokładnie 10 tysięcy, ponieważ tyle ludzkich pokoleń pojawiło się na Ziemi w ciągu ostatnich 200 tysięcy lat, czyli od chwili pojawienia się nas na terenie Afryki Wschodniej.

Owo 10 tysięcy kropek umieszczone jest tu celowo, by unaocznić miażdżący kontrast między pokoleniami, które nie znały smartfonów, Facebooka i innych tego rodzaju wynalazków – a zaledwie JEDNĄ jedyną generacją, która zna te rzeczy z autopsji.

Ten kontrast ma zasadnicze znaczenie. Obrazowo pokazuje, że nasze mózgi w żaden sposób nie zostały przygotowane na pułapki czyhające w wirtualnym świecie. Fizjologicznie rzecz biorąc, tkwimy po uszy w świecie prehistorycznym:

„Pod wieloma względami nasze otoczenie radykalnie się zmieniło w ciągu nie tylko 2 tysięcy, lecz nawet 200 lat! W naszych uszach „dwa tysiące lat” brzmi jak wieczność, ale z punktu widzenia ewolucji to mgnienie oka.

Ma to daleko idące konsekwencje – jesteśmy w istocie ukształtowani do życia w innych warunkach i słabo zsynchronizowani z czasem, w którym żyjemy”.

Wniosek jest jeden: jesteśmy skazani na porażkę. Nie mamy absolutnie najmniejszych szans w zderzeniu z zagraniami specjalistów od przykuwania naszej uwagi do szklanych ekranów! To cholernie przygnębiająca konstatacja.

A dalej jest jeszcze gorzej...

Dlaczego głupiejemy przez Facebooka?

Krótkotrwały stres zasadniczo wyostrza nam zmysły, ale stres ciągnący się miesiącami wpływa negatywnie na nasze funkcje myślowe. Tyle teoria. Gdzie tu jednak miejsce na media społecznościowe?

Autor dowodzi, że taki właśnie przewlekły i destrukcyjny stres mogą nam fundować właśnie tego rodzaju serwisy socialmediowe.

Oczekiwanie na lajki, komentarze, pozytywne reakcje internautów – czyli na rzeczy, które dla człowieka paleolitycznego ryzykującego codziennie życiem, byłyby śmiechu warte – dla nas, zwłaszcza dla młodych ludzi, są mniejszymi lub większymi dramatami.

Przesada? Ależ skąd!

„Dzisiaj jednak do uaktywnienia układu stresowego dochodzi zupełnie niepotrzebnie i z całkiem innych powodów. Kiedy osoba, którą się interesujemy, niewystarczająco szybko odpowiada na esemes, pojawia się myśl:

»Nie lubi mnie, jestem do niczego, nigdy sobie nikogo nie znajdę«, i uruchamia się oś podwzgórze – przysadka – nadnercza po to, żeby stawić czoła niebezpieczeństwom, które wynikają z grożącego nam wykluczenia”.

Co gorsza, życie nasączone takim poziomem stresu wpływa nie tylko na funkcje myślowe, lecz może być również jedną z przyczyn depresji!

To dlatego media społecznościowe są tak bardzo potencjalnie niebezpieczne dla dzieci i młodzieży. Tym bardziej, że kontakt człowieka ze smartfonem przybiera obecnie niepokojąco obsesyjne rozmiary:

„Dotykamy jej ponad 2600 razy dziennie i bierzemy do ręki przeciętnie co 10 minut – w okresie czuwania. Z tym że okres czuwania niektórym też nie wystarcza, bo jedna na trzy osoby (50 procent wszystkich z grupy wiekowej 18–24) sprawdza komórkę co najmniej raz w ciągu nocy”.

Można zatem bez cienia przesady stwierdzić, że telefon jest legalnie dostępnym… narkotykiem.

Chris Anderson, były redaktor naczelny magazynu „Wired”, mówi wprost: „W skali między słodyczami a kokainą ekrany są bliżej kokainy”. Każdy, kto choć raz widział dzieci wracające ze szkoły z otępiałym wzrokiem wbitym w ekran, może potwierdzić tę tezę.

Warte podkreślenia jest to, że na niebezpieczeństwa, jakie niosą ze sobą smartfony, zwracają uwagę również osoby mniej lub bardziej „zamieszane w proceder”. Na przykład Justin Rosenstein – człowiek, który stworzył funkcję lajkowania na Facebooku, porównuje Snapchata do heroiny.

I jeszcze taki „kwiatek”, żeby dopełnić obraz katastrofy:

„Sean Parker, który wcześniej zasiadał w zarządzie Facebooka, twierdzi, że firma wykorzystała lukę w zabezpieczeniach ludzkiej psychiki. Parker jest też autorem powiedzenia: »Bóg jeden wie, co to wyprawia z mózgami naszych dzieci«”.

Twoje dzieci nie są szczęśliwe ze smartfonami

A skoro już mowa o najmłodszych… Dzieci Steve’a Jobsa miały swoisty szlaban na tablety, a Bill Gates podarował swoim dzieciom telefony dopiero wtedy, gdy ukończyły 14 lat. Dlaczego? Ponieważ według badań przytoczonych przez autora, im dłużej młodzi ludzie mają kontakt z ekranami, tym bardziej czują się nieszczęśliwi:

„Ci, którzy tkwią przed różnymi ekranami ponad dziesięć godzin tygodniowo, czują się najmniej szczęśliwi. Tuż za nimi plasują się ci, którzy poświęcają na to od 6 do 9 godzin. Oni z kolei czują się mniej szczęśliwi od tych, którzy siedzą przed ekranem od 4 do 5 godzin”.

Co robić, żeby odzyskać swoje życie? 9 rad dla przedsiębiorców

Wizja roztaczana przez autora tej książki może wpędzić człowieka w głębokie przygnębienie. Tym bardziej, że oparta jest ona na bezlitośnie chłodnej naukowej analizie.

Jakby tego było mało, to wcale nie wszystkie przykłady negatywnego wpływu ekranów na nasze życie. Po więcej gorąco odsyłam Cię do książki. Dowiesz się z niej między innymi:

  • jaki jest związek między smartfonami a otyłością (nie, wcale nie chodzi o siedzący tryb życia),
  • dlaczego sen wpływa na zapamiętywanie informacji
  • i czy aby na pewno warto być wielozadaniowcem.

Na szczęście Anders Hansen nie zostawia czytelników z poczuciem beznadziei. Daje konkretne zalecenia na przyszłość. Spośród jego wielu cennych rad wybrałem kilka tych, które powinni wziąć sobie do serca polscy przedsiębiorcy:

  1. Zmierz, ile czasu spędzasz codziennie z telefonem w ręce. Użyj aplikacji, która pomoże Ci w obliczeniach. Nie martw się, jeśli Twój wynik okaże się druzgocący. Uświadomienie sobie wagi problemu to krok w dobrą stronę.
  2. Zastąp smartfona budzikiem i zegarkiem na rękę. W ten sposób koło Twojego łóżka nie będzie smartfona, a sprawdzając w ciągu dnia godzinę, nie wskoczysz przy okazji na Facebooka.
  3. Wyłącz powiadomienia. Jeśli pracujesz nad czymś i tylko „na chwilę” przeskoczysz myślami do serwisu społecznościowego, to powrót do stanu pierwotnego będzie Cię kosztował sporo czasu i energii.
  4. Trenuj 3 razy w tygodniu po 45 minut, żeby zredukować poziom stresu. Autor generalnie zaleca ruch w każdej postaci jako darmowe lekarstwo na bolączki cywilizowanego świata.
  5. Zmień obraz w smartfonie na czarno-biały, zwłaszcza wieczorem. Dzięki temu spadnie Ci ochota na przewijanie walla i… lepiej się wyśpisz.
  6. Usuń media społecznościowe z telefonu.
  7. To może być trudne, zwłaszcza jeśli prowadzisz firmę i musisz trzymać rękę na pulsie, ale spróbuj wyłączyć telefon na 1-2 godziny w ciągu dnia.
  8. Nawet wyłączony telefon, który leży na biurku, gdy pracujesz, może Cię niepotrzebnie rozpraszać. Jeśli chcesz zachować maksymalną koncentrację – wynieś smartfona do innego pomieszczenia.
  9. Wyznacz sobie czas poświęcony na sprawdzanie poczty. Nie wchodź na nią co chwilę.

Anders Hansen – o autorze

Anders Hansen to szwedzki psychiatra pracujący w Instytucie Karolinska. W pracach naukowych jest skrupulatny i wykorzystuje bogaty materiał badawczy, ale udaje mu się jednocześnie zachować przystępny styl i prostotę przekazu. W swoich książkach w przejrzysty sposób tłumaczy najnowsze odkrycia neurobiologii.

Pobierz DARMOWY (0 zł) PORADNIK:

„6 złodziei czasu w życiu przedsiębiorcy
i jak sobie z nimi poradzić”



Dowiesz się z niego:

  • Jak spokojnie wyrabiać się ze wszystkimi zadaniami i wychodzić z pracy 2 godziny wcześniej – bez żadnej szkody dla firmy. (strony 11-12)
  • Co dokładnie powiedzieć swoim pracownikom, by nigdy więcej nie zawracali Ci głowy wtedy, kiedy naprawdę potrzebujesz się skupić. (strony 25-26)
  • Dlaczego sprawdzenie maili to najgorsze, co możesz zrobić po przyjściu do firmy. I dlaczego rozpoczynanie pracy o 8 rano to prosta droga do niewyrabiania się z robotą.

6 złodziei czasu

Pobierając materiały, wyrażam zgodę na otrzymywanie newslettera i informacji handlowych od Coraz Lepszej Firmy.
Mogę cofnąć zgodę w każdej chwili. Dane będą przetwarzane do czasu cofnięcia zgody.
Maciej Wojtas

Pomaga rodzicom uczyć dzieci i odkrywać życiowe pasje (zobacz: Wojtas.Academy). Wydaje ebooki edukacyjne dla całej rodziny (zobacz: MaciejWojtas.pl). Chcesz czytać więcej jego tekstów? Zapisz się na ten newsletter.