Zarządzanie zespołem

Podwyżka dla pracownika – motywator czy gwóźdź do trumny, który sam sobie wbijasz?

Izabela Wiśniewska

„Dostajesz podwyżkę – powiedziałem Karolowi, dokładając mu jeszcze więcej obowiązków – ale od dziś będziesz nadzorował Ewelinę i Damiana na magazynie. No i przesiadasz się do biura – czeka Cię więcej pracy przy komputerze. Musisz poskładać zamówienia i przypilnować, żeby się wszystko zgadzało, okej?”.

Widziałem, że się cieszy. No przecież dostał kolejną podwyżkę. Ja też się cieszyłem. W końcu oddawałem tę część swojej pracy, której szczerze nienawidziłem. I to komuś, komu ufam. Karol pracował u mnie już dwa lata. „Po co mi ktoś nowy? – myślałem. – Wolę jemu dorzucić do pensji – na pewno sobie poradzi”.

Miał wolną rękę i wszystko było w porządku.

To znaczy… Tak mi się wydawało...

…bo serio myślałem, że jak dam mu kolejną podwyżkę i dołożę trochę obowiązków, to będzie pracował jeszcze lepiej!

A w sumie – jak tak teraz na to patrzę – to prawie całą robotę odwalałem za niego...

Gdy tylko wchodziłem do sklepu i zamykałem za sobą trzeszczące drzwi, Karol zaszywał się gdzieś na magazynie. Biuro stało puste, faktury porozrzucane po biurku, a na niektórych kartkach widać było ślady po kubkach z kawą.

Początkowo zupełnie mi to nie przeszkadzało. No przecież zarabiał teraz więcej, to i pilnował innych na magazynie. Dużo miał roboty. Przypominałem mu o różnych rzeczach, z częścią się nie wyrabiał. Myślałem: „Może jednak za dużo wymagam?”. I nadganiałem za niego.

Miarka przebrała się po Black Week. Cholera! Tyle mieliśmy zamówień, a jak spojrzałem w system, to mało zawału nie dostałem. Oni dopiero pakowali paczki sprzed tygodnia!

Jak to możliwe? Telefony się urywały. Żale, pretensje... A to że paczka jeszcze nie wysłana, a to zamówienie pomylone. Jak się później okazało, część zamówień wysłali podwójnie...

Burdel na kółkach!

Dostawa sprzed 3 tygodni stała na środku magazynu, kompletnie blokując przejście. Pracownicy potykali się o własne nogi. Miałem wrażenie, że biegają zupełnie bez celu. Przez cały dzień spakowali 30 paczek...

Tylko 30 paczek?!

Przecież sam pakowałem po 120… Co jest grane? Karol miał ich pilnować! Do tego stany magazynowe się nie zgadzają, paragony niewystawione, faktury nadal czekają na wprowadzenie... Jak to...?

Druga strona magicznej podwyżki

„Następna podwyżka! Ale zajebiście! – pomyślał Karol, słysząc o kolejnych łatwych pieniądzach. – No to teraz bez problemu kupię sobie nową konsolę, w weekend zaproszę chłopaków... Meczyk, piwko i granie do rana. Lepiej być nie może!”.

– Tak, tak, Panie Rafale, na wszystko się zgadzam! – wydusił zadowolony z siebie, słysząc pytające „okej?”.

„Co on gadał? Dobra, teraz w ciepłym biurze sobie posiedzę, coś tam porobię” – pomyślał, ale jakoś bardzo tym brakiem wiedzy się nie przejął...

3 miesiące później...

„Oooo, coś nie tak z zamówieniem? Zostawię na potem...” – pomyślał, próbując wygrzebać się spod sterty papierów i nieodczytanych maili.

„Oho, szef idzie!” – kątem oka zauważył, jak Rafał podjechał pod sklepowy magazyn firmowym vanem. Gdy tylko skrzypnęły drzwi, zgrabnie wyślizgnął się z biura do magazynu – unikając tym samym rozmowy.

„Taaaaa, mhm... pewnie znowu wylałby na mnie swoje żale i znów musiałbym się tłumaczyć. A już nie chce mi się wymyślać kolejnych powodów, dlaczego coś jest niedokończone…” – myślał, prześlizgując się pomiędzy kolejnymi regałami, byle jak najdalej od biura.

„Przecież nie powiem, że nie wiem, co i jak mam zrobić, bo jeszcze mi poleci po premii i cały plan zakupu następnych gier weźmie w łeb. A chłopaki już zacierają ręce na kolejne wspólne wieczory… Znowu wyjść na frajera? O nie, nie, nie…” – wypalił już trzeciego papierosa, a szef nadal tłukł swoimi ciężkimi butami o podłogę, zaglądając w kolejne kąty.

„Co chwilę chodzić do kibla? Trochę nie wypada. No ostatecznie mógłbym powiedzieć, że mam problemy z pęcherzem, ale… Nie no, to już by było przegięcie... No cóż…”.

KONFRONTACJA

„Iza, nie wyobrażasz sobie, jaki byłem wściekły, kiedy go w końcu dorwałem – Rafał dopiero tydzień później zadzwonił do mnie i opowiedział, co się wtedy właściwie stało. – Poważnie, puściły mi już nerwy. Zacząłem na niego krzyczeć, wymieniać, co spieprzył, co jest niezrobione, na jakie koszty mnie naraził. A on? A on spojrzał na mnie jak gdyby nigdy nic i z łaską wypowiedział tylko jedno zdanie:

– Jak się Panu nie podoba, to niech mnie Pan zwolni!

Kompletnie mnie zatkało. I to zdanie do dziś dźwięczy mi w uszach. Jak mogłem dać się tak podejść? Stary a głupi. Co mi odbiło, żeby przestać patrzeć im na ręce? Dostał podwyżkę i tak mi się odpłacił? Co z tymi ludźmi jest nie tak?”.

No właśnie…

Co poszło nie tak?

Historia Rafała wydarzyła się naprawdę. Co gorsze – Karol po tej rozmowie już więcej nie pojawił się w pracy. Pewnie domyślasz się, jak bardzo skomplikowało to funkcjonowanie całej firmy. Ktoś przecież musiał posprzątać ten bałagan…

I zrobił to nikt inny jak właściciel – Rafał – we własnej osobie.

Czy ta historia mogła potoczyć się inaczej? Prawdopodobnie tak. Pewnie zauważyłeś już punkt zapalny.

Otóż to.

Pieniądze.

Widać tu – jak na dłoni – klasyczną metodę kija i marchewki.

„Ja dam Ci podwyżkę, a Ty będziesz lepiej pracował. A jak się nie poprawisz, to po podwyżce nie będzie śladu!”.

Wiesz, to wcale nie musi tak wyglądać. I wcale nie musisz sięgać do swojej kieszeni, żeby zachęcić pracowników do pracy.

Widzisz już, że to nie działa.

Bo co sobie myśli pracownik, gdy nagle otrzyma podwyżkę?

  • Że świetnie pracuje, a co za tym idzie – może dalej robić to, co robił. I to w ten sam sposób!
  • Że podwyżka mu się po prostu należy.
  • Że nie musi się starać, bo jest niezastąpiony.
  • Że jest tak dobry, że może zmienić pracę na jeszcze „lepszą” – może na lepszym stanowisku, o innym zakresie obowiązków.

Teraz dobrze to widać: kolejne podwyżki często tworzą z pracownika osobę z pensją do pozazdroszczenia i z motywacją do pożałowania...

To jak sprawić, żeby pracownikom chciało się pracować?

Skoro jesteś już w tym miejscu, to masz świadomość, że kolejne podwyżki nic nie zmienią. No co najwyżej uszczuplą Twój firmowy portfel.

A sprawa jest prosta – wystarczy odkryć, co tak naprawdę motywuje ludzi do pracy. Odkryć, co sprawia, że pieniądze przestają być dla nich aż tak istotne.

Wyobraź sobie, że znasz już czynniki, które blokowały Twoich pracowników przed wykonywaniem swoich obowiązków „tak jak należy”. Wyobraź sobie, że pomyłki prawie się nie zdarzają, sprzedaż kręci się coraz lepiej, liczba reklamacji maleje z miesiąca na miesiąc. Wyobraź sobie, że nie musisz zostawać w pracy po godzinach…

Czy to nie brzmi pięknie? Jasne, że tak. I jest tuż przed Tobą.

Rafał, którego historię przed chwilą przeczytałeś, dotarł do wewnętrznej motywacji każdego ze swoich pracowników i nie popełnia już tych samych błędów. Kiedy ostatnio rozmawialiśmy, wdrażał siódmą osobę do zespołu, a jego ekipa świetnie się dogadywała. W firmie nikt nie chowa się po kątach, wszyscy wiedzą, co mają robić, i – co najważniejsze – Rafał w końcu nie musi po nikim niczego poprawiać.

Ty też możesz mieć takie relacje w swojej firmie. Dzieli Cię od tego tylko jeden krok.

Jest nim krótki quiz, który przygotowaliśmy specjalnie dla Ciebie. Dzięki niemu szybko dowiesz się, co motywuje Twoich pracowników do wydajnej pracy. I na pewno nie będą to kolejne podwyżki :)

Na podstawie Twoich odpowiedzi na 12 ekspresowych pytań testowych wygenerujemy raport, który od razu dostaniesz na maila – tak, abyś zawsze mógł do niego wrócić. Wypełnienie quizu zajmie Ci mniej niż 3 minuty.

W podsumowaniu znajdziesz prawdziwe powody słabej motywacji do pracy i wskazówki, co zrobić, aby Twoim pracownikom znów chciało się pracować.

Daj sobie szansę na stworzenie zgranego i świetnie pracującego zespołu!

Sprawdź, co zabija motywację
Twoich pracowników

Rozwiąż quiz i problemy ze swoimi ludźmi



Dowiesz się:

  • dlaczego Twoi pracownicy wymigują się od obowiązków,
  • dlaczego nie chcą brać na siebie odpowiedzialności za pracę,
  • dlaczego zajmują się tylko tym, co pokażesz im palcem,
  • i co konkretnie zmobilizuje ich do świetnej pracy (uwaga – to nie pieniądze).

motiv_killer_form

Izabela Wiśniewska

Ukończyła studia z ekonomii menedżerskiej, finansów przedsiębiorstw i podyplomowe z zarządzania sprzedażą. Swoją karierę zaczynała w jednej z 5 największych korporacji w Polsce i… szybko przekonała się, że to nie dla niej.
Pasjonatka i praktyk biznesu, sprzedaży, marketingu i zarządzania (ludźmi i czasem). Od 2015 roku współpracuje ze sklepami internetowymi, tworząc dla nich treści, konsultując i wdrażając strategie.