Obowiązkowe lektury przedsiębiorcy Inspiracje

Obowiązkowe lektury przedsiębiorcy, Wielka czwórka. Ukryte DNA: Amazon, Apple, Facebook i Google, Scott Galloway

Paulina Pietrzak-Jaworska

Gdyby wszystkie stereotypy świata miały swoje pokrycie w rzeczywistości, ta recenzja pewnie nigdy by nie powstała – po prostu większość książek o biznesie przypomina trójkową pracę inżynierską wypełnioną po brzegi suchymi faktami, przez co (przyznaję bez wstydu) rzadko udaje mi się doczytać je do końca.

Tylko że Wielka czwórka. Ukryte DNA: Amazon, Apple, Facebook i Google nie pasuje do szuflady z napisem „większość książek o biznesie”. To wciągająca opowieść o czterech jeźdźcach Apokalipsy, którzy wynieśli konsumpcjonizm na zupełnie nowy – boski – poziom i sprawili, że współcześni ludzie „modlą się” z oczami zwróconymi w dół.

Ale zacznę od początku.

Przeczytaj, a zrozumiesz lepiej:

  • czy amerykanie wolą Amazon Prime od broni,
  • dlaczego wszyscy robimy zakupy jak neandertalczycy,
  • której firmie bezbłędnie udało się połączyć „luksus” z „boskością”,
  • kto kradnie ponad godzinę dziennie 2 miliardom globalnej populacji i...
  • …czym tak naprawdę może pachnieć strategia biznesowa Google.


Scott Galloway podzielił swoją książkę na 11 rozdziałów, a każdy z nich skupia się na innym aspekcie biznesu „wielkiej czwórki” – znalazło się w nich miejsce zarówno na kawałek historii każdej z firm, jak i na prognozy dotyczące ich ewentualnych następców (spoiler alert: jest ich wielu, ale na dobrą sprawę żaden z nich nie jest w tej chwili wystarczająco „pro”). I dzięki temu K A Ż D Y (i caps lock jest tu bardziej niż celowy) zrozumie opisane w książce mechanizmy działania biznesu. A te są fascynujące.

Taki na przykład…

Amazon – sklep, w którym kupisz wszystko

„Broń posiada 44 procent amerykańskich gospodarstw domowych, a 52 procent ma Amazon Prime. W zamożnych gospodarstwach domowych prawdopodobieństwo posiadania Amazon Prime jest większe niż prawdopodobieństwo posiadania telefonu stacjonarnego. […] Co czwarty klient sklepu w realu sprawdza opinie użytkowników na Amazonie, zanim zrobi zakupy”.

Historia największego sklepu na świecie przypomina scenariusz hollywoodzkiego blockbustera… Internetowa księgarnia, która z czasem przepoczwarzyła się w miejsce, w którym kupisz dosłownie wszystko – i jeszcze tego samego dnia (pod warunkiem, że mieszkasz w USA) to „wszystko” zostanie dostarczone pod Twoje drzwi za pomocą supernowoczesnego drona albo... szybującego magazynu (ten projekt czeka jeszcze na patent). Brzmi niewiarygodnie, ale to właśnie takie rozwiązania zapewniły Jeffowi Bezosowi majątek szacowany na 106 miliardów dolarów.

Byłabym zapomniała… Winne są jeszcze nasze prymitywne instynkty.

Bo widzisz, Scott Galloway jest przekonany – i wielokrotnie podkreśla to w swojej książce – że sukces Amazona wynika z naszej wypracowanej przez miliony lat miłości do gromadzenia zapasów. Jeff Bezos doskonale rozumie, że światem rządzą popędy, które sprawiają, że jeśli mamy okazję kupić więcej i przy okazji wydać mniej, to rzucimy się na to z zawziętością godną naszych praprzodków. I jeśli dodamy do tego rosnącą popularność sklepów internetowych i konsumencką miłość do błyskawicznej dostawy, to sukces Amazona wydaje się już bardziej oczywisty, prawda?

Przejdę zatem na drugą stronę barykady.

Apple – sacrum i profanum

„Przedmioty często uznaje się za święte, kiedy są używane w celach duchowych, na przykład są częścią wyznawania wiary w boga. W naszej gospodarce innowacyjnej Steve Jobs stał się zbawicielem, a jego olśniewające osiągnięcie – wielki iPhone – kanałem jego uwielbienia, wyniesionym ponad inne materialne przedmioty i technologie”.

Udział Apple w rynku smartfonów wynosi mniej więcej tyle, ile wartość PKB Danii, rosyjskiej giełdy i łączny kapitał Boeinga, Airbusa i Nike.

R A Z E M W Z I Ę T Y C H.

Według Scotta Gallowaya, aby zbudować taką pozycję na rynku, trzeba czegoś więcej niż tylko znajomości ludzkich popędów. Tym „czymś więcej” jest „luksus” połączony z „boskością” – coś, co na pierwszy rzut oka nie powinno występować razem… Chyba że zdefiniujemy to pierwsze jako możliwość zbliżenia się do boskiej perfekcji – tak, jak zinterpretował to autor Wielkiej czwórki.

W tym sensie marka Apple stała się idealnym odzwierciedleniem tej teorii – ze swoim legendarnym założycielem, znakomitym rzemiosłem, umiejętnością dotarcia do większości grup społecznych, wizją i… niebotycznie wysokimi cenami (nie ma przecież wyraźniejszego sygnału luksusu, prawda?).

Pokazując się na mieście z nowym iPhone’em, dajesz wyraźny sygnał, że jesteś częścią tego magicznego świata. Automatycznie stajesz się bardziej atrakcyjny, bardziej wyluzowany i w ogóle „bardziej”... Mimo że parametry Twojego telefonu nie różnią się praktycznie od sprzętu konkurencyjnych firm, którym nie udało się zbudować wokół siebie równie mistycznej otoczki. Ale o tym już kiedyś pisaliśmy, więc po co się powtarzać?

Tym bardziej, że kolejnym jeźdźcem Apokalipsy, który pojawił się w książce, jest mój absolutny ulubieniec…

Facebook – rozmiar ma znaczenie

„Na świecie żyje 1,4 miliarda Chińczyków, 1,3 miliarda katolików i 17 milionów ludzi, którzy co roku wytrzymują rozrywkę w parku Disney World. Dla porównania firmę Facebook Inc. łączą głębokie związki z 2 miliardami ludzi”.

Facebook to medium, któremu poświęcamy średnio jakieś 35 minut każdego dnia. Jeśli dodamy do tego Instagram i WhatsApp – które koncern Marka Zuckerberga zjadł kiedyś na śniadanie – wyjdzie nam już ponad godzina. Jak to się stało, że 2 miliardy globalnej populacji dało się tak bardzo wciągnąć?

Odpowiedź jest prostsza, niż mogłoby się wydawać.

Ludzie kochają podglądać, a marketerzy kochają wciskać nam swoje produkty wtedy, kiedy najmniej się tego spodziewamy. Facebook umożliwia jedno i drugie – a przy okazji zbiera też całą masę (teoretycznie) niepotrzebnych danych, które wyjątkowo sprawnie przekuwa w jedną z największych reklamowych bomb atomowych na świecie. Dosłownie.

Każdego dnia Facebook bombarduje nas sponsorowanymi treściami, przerywa pracę i rodzinne spotkania, wysyłając setki powiadomień i sugerując zgodne z Twoimi poglądami treści… Przy okazji kusi Cię błyskawiczną nagrodą w postaci uniesionych w górę kciuków, wykorzystując Twoją pierwotną potrzebę (brzmi znajomo, prawda?) aprobaty – jeśli czytałeś ten artykuł, to doskonale wiesz, o co chodzi…

…i możemy przejść do strategii ostatniego jeźdźca. Na pewno domyślasz się, o kogo chodzi.

Google – religia XXI wieku

„Google odpowiada na wszystkie pytania. Nasi pogańscy przodkowie na ogół żyli wśród tajemnic. Bóg słyszał modlitwy, ale na wiele z nich nie odpowiadał. […] Ludzie współcześni, inaczej niż nasi przodkowie, nauczyli się odnajdywać poczucie bezpieczeństwa dzięki faktom. Kiedy odpowiedzi na nasze pytania pojawiają się natychmiast, mamy zapewniony spokój”.

Scott Galloway pokusił się o przemycenie „boskiego” pierwiastka w swojej książce 2 razy. Ale – w odróżnieniu od Apple – Google otrzymało swój tytuł ze względu na umiejętność udzielania odpowiedzi na wszystkie pytania, które przyjdą nam do głowy. Umiejętność, którą w dodatku łączy z bieżącym zbieraniem wszystkich danych, pojawiających się codziennie w Internecie (zapachniało Facebookiem, prawda?)... i przetwarzaniem ich na reklamy (ups, kolejna analogia!).

Ludzkość pokochała pływanie w niezmierzonym oceanie informacji, a ponieważ Google – nie wiedzieć czemu – od lat budzi większe zaufanie niż choćby konkurencyjne Yahoo, jego pozycja nie zmieni się przez najbliższe lata.

Tak przynajmniej twierdzi Scott Galloway.

Twierdzi również, że każda z 4 opisywanych przez niego firm i strategii biznesowych opiera się na tych samych – niekoniecznie moralnych – elementach… Głównie przekrętach pokroju „pożyczania” cudzych pomysłów, wykorzystywania kruczków prawnych i PR-owego tuszowania nieczystych zagrań względem konkurencji. Ale na zewnątrz wszystko zostaje oczywiście piękne, idylliczne i mocno zachęcające.

Wydawać by się mogło, że próbuję zachęcić Cię do tego, aby dosłownie kopiować strategie opisane w Wielkiej czwórce... Nic bardziej mylnego – to książka, którą warto potraktować jako ciekawostkę, pozwalającą zrozumieć, co stoi za największymi markami i przy okazji dowiedzieć się, kto być może za chwilę wyprzedzi je w wyścigu o konsumenta.

To też książka o tym, jak pokierować własną karierą – o tym, czego unikać i co brać pod uwagę w codziennej pracy i decyzjach biznesowych (ucząc się przy okazji na cudzych błędach i sukcesach).

I po prostu książka o życiu.

O autorze

Scott Galloway jest profesorem Stern School of Business na Uniwersytecie Nowojorskim, gdzie wykłada strategię marki i marketing internetowy.

Mówi o sobie „seryjny przedsiębiorca”, założył bowiem 9 firm – ostatnia to L2. W 2012 r. znalazł się na liście „50 najlepszych na świecie profesorów biznesu” sporządzonej przez portal Poets & Quants. Oprócz ogromnej wiedzy i doświadczenia cechuje go też ironiczny, prześmiewczy styl, którym zawsze zjednuje sobie odbiorców. Wielka czwórka to jego pierwsza książka.

wielka_czworka

Chcesz wejść na wyższy poziom?

Pobierz listę 52 książek biznesowych
na 52 tygodnie roku


Co zyskasz:

  • spokój – przestaniesz się zastanawiać, co czytać,
  • prestiż – dołączysz do przedsiębiorców, którzy chcą rozwijać swój biznes,
  • pewność – znajdziesz w tych książkach porady, które można wykorzystać w polskich realiach małej firmy, a nie w oderwanych od rzeczywistości światowych korporacjach.

52ksiazki_form2


Pobierając materiały, wyrażam zgodę na otrzymywanie newslettera i informacji handlowych od Coraz Lepszej Firmy.
Mogę cofnąć zgodę w każdej chwili. Dane będą przetwarzane do czasu cofnięcia zgody.
Paulina Pietrzak-Jaworska

Specjalistka w dziedzinie content marketingu i mediów społecznościowych, która w "wolnej chwili" znajduje jeszcze czas na projektowanie graficzne i tłumaczenia. Pasjonuje się podróżami, językami obcymi i ogrodnictwem. Czasem lubi pobiegać lub zmalować coś fajnego (dosłownie i w przenośni).