Rekrutacja

Jak zatrudniać, żeby nie zwalniać – jedyny skuteczny poradnik każdego przedsiębiorcy

Paulina Pietrzak-Jaworska

Dzień, w którym Magda zatrudniła pierwszych pracowników w swoim biurze rachunkowym, był najcieplejszym dniem tamtego roku.

Pamiętam, bo zaraz po załatwieniu wszystkich formalności umówiłyśmy się na coś zimnego w naszej ulubionej kawiarni w centrum. Przyszłam pierwsza, więc zamówiłam dla nas dwie szklanki mocno zmrożonego soku pomarańczowego. Zanim Magda do mnie dołączyła, obie zdążyły się już pokryć warstwą roztopionego szronu…

Podobny szron zobaczyłam na oknach w jej biurze, kiedy kilka miesięcy później zastałam ją zapłakaną wśród sterty dokumentów. To była sobota, chwila przed sylwestrem.

Magda od kilku tygodni praktycznie nie wychodziła z firmy. Mówiła, że zespół czasem popełnia jakieś błędy, więc przed zamknięciem roku musi skontrolować każdą fakturę, jaka wyszła z biura. W sumie się jej nie dziwiłam – nie raz opowiadała mi historie o tym, jak jej ludzie gubili umowy albo nie przychodzili na umówione spotkania z klientami z drugiego końca kraju… Raz nawet zdarzyło się, że jedna z pracownic w godzinach pracy brała udział w rozmowie rekrutacyjnej u konkurencji.

Błędy pracowników a zmęczenie

Jednym słowem…

…dramat.

A właściwie preludium dramatu, bo po paru miesiącach od zatrudnienia pracowników u Magdy było jak w filmach Hitchcocka – a po serii trzęsień ziemi miał nastąpić prawdziwy koniec świata.

Ale po kolei.

– Madzia, co tym razem? – zapytałam po cichu, siadając obok zapłakanej przyjaciółki. Czułam w kościach, że nie jest dobrze. Nigdy nie reagowała łzami – nawet wtedy, kiedy dowiedziała się, że pracownica próbowała odbić jej paru kluczowych klientów.

– Przegięli, Paula – szepnęła z opuszczoną głową, drżącymi rękami skubiąc kosmyk poplątanych włosów. – Ja się z tego bagna nie wygrzebię do końca życia, ja… – Rozsadzający jej gardło szloch nie pozwolił dokończyć zdania.

Magda skuliła się na swoim fotelu, podciągając kolana pod samą brodę. Sięgnęła do szuflady i wyjęła paczkę pachnących wanilią papierosów – jakby szukając pretekstu, by przedłużyć moment, w którym będzie musiała głośno powiedzieć, co się stało, i przyznać się do klęski. W tamtym momencie moja przyjaciółka była jak zagubione dziecko….

Kompletnie bezbronna.

I złamana.

Mogłam tylko być obok i czekać, aż będzie gotowa, by…

…zmierzyć się z prawdą.

Trzy godziny i pół paczki waniliowych cygaretek później odważyła się mówić.

– Dostałam pozew – powiedziała powoli, ostrożnie ważąc każde słowo. – Miesiąc temu. Dopiero dzisiaj znalazłam go między segregatorami.

– Ale jak to? – spytałam, nie mogąc zdobyć się na więcej.

– Pamiętasz tego Tomka, który ciągle przesiadywał na Instagramie Zrezygnował z pracy z dnia na dzień. Nie wiedziałam, dlaczego – po prostu nie przyszedł do biura po okresie próbnym, nie odbierał telefonów, nie odpisywał na maile… Teraz już wiem, że zrobił to, bo wysłał księgę przychodów i rozchodów klienta pod zły adres. Bał się konsekwencji i teraz JA BĘDĘ MUSIAŁA ZA TO ZAPŁACIĆ. – Głos Magdy na chwilę się załamał.

Jak przestać płacić za błędy popełniane przez pracowników?

Wróciłam myślami do dnia, w którym wspólnie świętowałyśmy powiększenie jej firmy o dwóch nowych pracowników. Magda była wtedy taka szczęśliwa! Z błyszczącymi oczami opowiadała o szybkiej rekrutacji.

Z rozmyślań wyrwał mnie nagle głos przyjaciółki.

– Wiesz, co jest w tym wszystkim najgorsze? – spytała, wpatrując się w wirujące płatki śniegu za oknem. – Zatrudniłam Tomka po znajomości. To był jakiś kuzyn kolegi ze studiów… Ręczył za tego chłopaka! Mówił, że szybko nadrobi brak doświadczenia w księgowości! A teraz żaden z nich nie poniesie odpowiedzialności za tę nieszczęsną księgę… Tylko ja, cholera jasna.

Właśnie wtedy dotarło do mnie, że historia Magdy nie musiała się tak skończyć.

Wszystkie nieprzespane noce, weekendy spędzone na kontrolowaniu pracy zespołu, niekończące się maratony przeprosin za niedokończone projekty i wkurzeni klienci… Nawet te kilkadziesiąt tysięcy kary, które pewnie przyjdzie jej zapłacić za bezmyślność Tomka – ona mogła uniknąć tego koszmaru.

I nie – nie chodziło o to, że przymykała oko na scrollowanie Facebooka w godzinach pracy, wychodzenie z biura przed 16:00 i ciągłe spóźnienia… To były tylko konsekwencje wcześniejszych błędów.

Akt pierwszy jej dramatu zaczął się w chwili, w której zamiast przeprowadzić prawdziwą rekrutację, zatrudniła chłopaka „po znajomości". Tak było jej po prostu łatwiej. Magda to najlepsza księgowa, jaką znam, ale przecież nikt nie uczył jej, jak przeprowadzać rekrutację, rozmawiać z kandydatami czy chociażby napisać takie ogłoszenie o pracę, które przyciągnie najlepszych, a odsieje kiepskich kandydatów. Nic dziwnego, że miała wrażenie, że cały ten Tomek spadł jej z nieba.

Gdyby tylko wiedziała, że w takich sytuacjach lepiej jest wykorzystać…

…jedno proste narzędzie.

Sprawdzi się u każdego, kto chce samodzielnie napisać ofertę pracy, dzięki której znajdzie kompetentnych ludzi. Takich, którzy nie odejdą bez słowa zaraz po okresie próbnym.

Pracowników, jakich moja przyjaciółka nigdy nie miała.

Pierwszy prosty krok to gotowy szablon, który prowadzi za rękę przez proces tworzenia ogłoszenia rekrutacyjnego. Za darmo i bez wielkich poświęceń – pokazuje, na co zwrócić uwagę i co napisać… Czy to nie jest genialne rozwiązanie?

Opowiedziałam o nim Magdzie.

Mówiłam, że dzięki niemu mogłaby stworzyć ofertę pracy, która precyzyjnie wyłuska jedynie najlepiej dopasowanych kandydatów. Mogłaby opisać wszystkie kluczowe elementy, dzięki którym uniknie nieporozumień – jasno określić, czego od nich oczekuje i czego absolutnie nie zamierza tolerować. I w końcu nie musiałaby płacić ludziom za coś, co później i tak będzie zmuszona samodzielnie sprawdzać.

Jak zatrudniać pracowników, którzy angażują się w swoją pracę?

– Pomyśl tylko, w końcu mogłabyś zapomnieć o nocach i weekendach w firmie. Może nawet odłożyłabyś te leki uspakajające, które teraz bierzesz… Sama przecież wiesz, jak fatalnie je znosisz. Zakładałaś firmę po to, żeby mieć w końcu czas na swoje sprawy, a nie na sprawy pracowników. I to jest ciągle możliwe!

– A pozew? – Magda wciąż patrzyła nieruchomo za okno. – Odszkodowanie pewnie pochłonie całe moje oszczędności. Nie stać mnie ani na następną tragiczną rekrutację, ani na pracowników, których nie obchodzi moja firma.

Ale nie stać Cię też na to, żeby zostać bez zespołu. Sama nie wykopiesz się z tego bagna, w które wpakowali Cię Tomek i Patrycja… Doba nie ma aż tylu godzin, żebyś wyrobiła się z pracą dla trzech. Sorry, Madzia, ale jeśli uważasz inaczej, to za parę miesięcy pewnie wylądujesz na OIOM-ie – i twoje ego będzie miało w dupie, czy to przeżyjesz.

Zabolało.

– No pokaż mi, Paula, to swoje cudowne narzędzie.

Pół roku później

…czekałam na nią w naszej ulubionej kawiarni.

Jak na początek czerwca było bardzo gorąco, więc – tradycyjnie już – zamówiłam dla nas dwie szklanki mocno zmrożonego soku pomarańczowego. Pomyślałam, że ten smak już zawsze będzie mi się kojarzył z przełomowymi momentami w życiu.

Takimi, jak dziś.

– Sukces! – szepnęła Magda, siadając obok z rozwianymi włosami. – Pierwszy miesiąc na plusie! Wyobraź sobie, że ta nowa Kasia pomogła mi znaleźć paru dużych klientów… I wszystko już sama umie, wyobrażasz to sobie? Paula, w tym roku sylwestra spędzimy gdzieś, gdzie nie ma śniegu i ludzie nie płaczą!

– A jak twoje weekendy? Wciąż przesiadujesz w firmie? – spytałam, patrząc w jej błyszczące, roześmiane oczy. To były oczy spokojnego człowieka, któremu zdjęto z pleców nieopisany ciężar.

– Nie ma potrzeby. Od grudnia nie miałam ani jednego telefonu ze skargą od klientów. Wszystko działa tak, jak powinno. W końcu!

Magda podniosła szklankę, by wznieść toast.

– Za biznes, Paula. I dobrze dopasowanych ludzi, którzy go napędzają!

A jak jest u Ciebie?

Czy Ty też marzysz o tym, żeby rekrutowanie nowych ludzi było proste?

Czy chciałbyś samodzielnie pisać oferty pracy, które przyciągną tylko najlepszych?

A może dopiero próbujesz swoich sił w rekrutacji i nie wiesz, od czego powinieneś zacząć?

Jeśli przynajmniej raz odpowiedziałeś „TAK” – mam dla Ciebie narzędzie, dzięki któremu stworzysz kompletne ogłoszenie rekrutacyjne, które przyciągnie do Twojej firmy prawdziwe diamenty w branży. Już za chwilę możesz raz na zawsze skończyć z nieudaną rekrutacją…

Po prostu pobierz swój osobisty kreator ofert pracy.

I ciesz się firmą, na jaką zasługujesz.

Pobierz za darmo (0 zł) Twój osobisty
Kreator Ofert Pracy


Już za chwilę stworzysz ofertę pracy, która:

  • wyróżni się na tle nijakich ogłoszeń konkurencji
  • przyciągnie do Twojej firmy najlepszych kandydatów,
  • odsieje nałogowych rozsyłaczy CV, na których nie warto tracić ani minuty
  • pomoże Ci wybrać pracownika dopasowanego do stanowiska, dzięki któremu w końcu zyskasz pomoc i spokój



Osobisty kreator ofert pracy


Pobierając materiały, wyrażam zgodę na otrzymywanie newslettera i informacji handlowych od Coraz Lepszej Firmy.
Mogę cofnąć zgodę w każdej chwili. Dane będą przetwarzane do czasu cofnięcia zgody.
Paulina Pietrzak-Jaworska

Specjalistka w dziedzinie content marketingu i mediów społecznościowych, która w "wolnej chwili" znajduje jeszcze czas na projektowanie graficzne i tłumaczenia. Pasjonuje się podróżami, językami obcymi i ogrodnictwem. Czasem lubi pobiegać lub zmalować coś fajnego (dosłownie i w przenośni).