Finanse

Kiedy kredyt może pomóc Twojej firmie, a kiedy warto go unikać

Bartosz Tomala

Z poprzedniego artykułu wiesz już, czym jest dźwignia finansowa i że są sytuacje, kiedy opłaca się sięgnąć po kredyt bankowy. Dziś poznasz więcej przykładów pokazujących, jak patrzeć na kredyty bankowe i jak obliczać ich opłacalność. Pokażę Ci też zagrożenia związane z zadłużaniem się za pomocą kredytu odnawialnego w rachunku bieżącym, bo o nich nie wolno Ci zapominać.

Przeczytaj, a zrozumiesz lepiej:

  • kiedy opłaca się wziąć kredyt, żeby zapłacić za coś z góry, a nie w ratach,
  • czy warto opłacić fakturę przed terminem, jeśli w zamian dostaniesz na nią rabat,
  • czy brać kredyt w banku, jeśli trafia się wyjątkowa okazja zakupu,
  • jakie są minusy korzystania z kredytu odnawialnego w rachunku bankowym.


Ubezpieczenie samochodu

Dosyć często spotykane są oferty, w których standardowo podaje się cenę polisy za rok, płatną w 2 ratach. Jeżeli zapłacisz za rok z góry, to ubezpieczyciel proponuje 5% rabatu. Czy w tym wypadku warto się posiłkować pieniędzmi banku? Zwykle tak.

Przykład

Załóżmy, że cena ubezpieczenia wynosi 2000 zł przy płatności w 2 ratach po 1000 zł. Jeżeli skorzystasz z opcji płatności jednorazowej, to musisz zapłacić od razu z góry 1900 zł. Żeby sprawdzić, czy Ci się to opłaca, powinieneś przejść do tego, czym faktycznie różnią się te 2 warianty.

1000 zł przy wykupie polisy musisz zapłacić od razu w obydwu przypadkach. Faktyczna różnica sprowadza się do tego, czy wolisz zapłacić od razu brakujące 900 zł, czy 1000 zł za pół roku.

Jeśli byłby to kredyt bankowy, to odsetki wyniosłyby 100 zł (1000-900), stopa procentowa – 11,11% (100/900), a okres kredytowania – pół roku. Żeby uzyskać stopę roczną, pomnóż ten wynik przez 2. Otrzymasz wtedy 22,22% w skali roku.

Innymi słowy, jeżeli nie korzystasz z oferty płatności z góry, to tak, jakbyś zaciągał w towarzystwie ubezpieczeniowym kredyt na 22,22%. Mówiąc jeszcze inaczej – kupujesz od towarzystwa ubezpieczeniowego 2 produkty: polisę za 1900 zł i finansowanie tych 900 zł, na które wydajesz 100 zł.

Zaciąganie kredytu jest w rzeczywistości kupowaniem pieniędzy na określony czas, a jego ceną jest stopa procentowa (a nie wysokość raty!!!, ale to już jest temat na odrębny artykuł).

W naszym przykładzie, gdybyś kupił te pieniądze od banku na 10% z kapitalizacją miesięczną, zapłaciłbyś ok. 46 zł. Żeby nie rozpisywać już tego na miesiące (jak zrobiłem to w poprzednim artykule o kredycie w działalności gospodarczej), skorzystam ze wzoru na procent składany. Czyli:

FV=PV * (1 + r)n

Gdzie:
FV – przyszła wartość pieniądza uwzględniająca naliczone odsetki
PV – obecna wartość pieniądza
n – ilość okresów, na jaką zaciągany jest kredyt/dokonywana jest inwestycja
r – stopa procentowa w okresie n

W naszym przypadku będzie to wyglądało następująco:

FV=900 * (1 + 0,0083)6 = 945,95

  • 900 zł to kapitał, który pożyczamy,
  • 0,0083 to inaczej 0,83%, czyli stopa procentowa w skali miesiąca wynikająca z dzielenia stopy rocznej przez ilość miesięcy w roku (10% / 12)
  • liczba 6 w wykładniku potęgi oznacza 6 miesięcy, przez które bank nalicza i kapitalizuje odsetki.

Podsumowując, gdybyś w ramach limitu pożyczył od banku 900 zł, to po 6 miesiącach musiałbyś zwrócić 946 zł.

W powyższym przykładzie oszczędność nie jest może spektakularna, bo oczywiście zaoszczędzenie 54 zł nie spowoduje jakiejś znaczącej zmiany w Twojej firmie, jednak chodzi o samo pokazanie mechanizmu. Myślenie w kategoriach finansowych i ich stałe uwzględnianie przy podejmowaniu decyzji może taką poważną zmianę spowodować, bo suma tych codziennych, małych oszczędności może być już znacząca.

Pozostańmy jeszcze przez chwilę przy tym przykładzie. Warto zrobić jedną uwagę dla bardziej zaawansowanych biznesowo osób. Nie zawsze korzystanie z takiego „kredytu” od towarzystwa ubezpieczeniowego będzie nieracjonalne. W dużej mierze zależy to od tego, jak działa Twój biznes.

Jeżeli wyczerpałeś już źródła tańszego finansowania, w biznesie osiągasz wyższą rentowność i ciągle jeszcze masz możliwość generowania nowych dochodów, to powinieneś z niego korzystać. Inaczej mówiąc, jeżeli Twój biznes generuje np. 50% zysku i nie możesz już pożyczyć środków na 10%, ale możesz na 20%, to powinieneś to zrobić.

Nieraz zdarzało mi się w życiu korzystać z takiego „drogiego” finansowania w obliczu okazji biznesowej. Mając do wyboru: niższy zysk (pomniejszony o wyższe koszty finansowania) lub jego brak, wybierałem oczywiście to pierwsze. Z jednym tylko zastrzeżeniem – korzystanie z drogich form finansowania wymaga naprawdę żelaznej dyscypliny. To jest kwestia ciągłego monitorowania własnej rentowności i pilnowania momentu, kiedy można przeskoczyć z powrotem do tańszego finansowania. Podsumowując: ryzykowna strategia wykorzystania dźwigni finansowej nie jest dla każdego.

Rabat za natychmiastowe opłacenie faktury

W niektórych branżach jest to dosyć popularny mechanizm. Standardowy termin płatności za fakturę wynosi np. 14 lub 21 dni, ale jeśli zapłacisz z góry, dostajesz rabat, np. 2%. Czy warto z tego korzystać?

Oczywiście warto, pod warunkiem że jesteś kupującym. Przyjrzyjmy się liczbom.

Przykład

Masz standardową fakturę na 1000 zł płatną za 14 dni, ale możesz zapłacić za nią 980 zł, jeżeli zrobisz to od razu. W tym momencie część osób mogłaby powiedzieć, że 20 zł to nie jest coś, czym warto sobie głowę zawracać i że należałoby w tym artykule zająć się czymś poważniejszym. Ale doprowadźmy ten przykład do końca.

Okresów dwutygodniowych jest w roku 26, czyli jeżeli za 2 tygodnie płacisz 2%, to tak jakbyś w skali roku płacił 52%. Bardzo drogi pieniądz.

Jeżeli jesteś kupującym i Twój dostawca oferuje Ci taki rabat za wcześniejszą płatność, to zdecydowanie powinieneś skorzystać z takiej możliwości. Jeżeli nie masz własnych środków, to warto podpisać z bankiem umowę na linię w rachunku bieżącym. Wtedy de facto rozszerzysz swoją działalność o handel pieniędzmi. Kupisz pieniądze z banku po 10% , a sprzedasz je swojemu dostawcy po 52%. Oczywiście powyższe dane są tylko przykładowe i warto, abyś dokładnie sprawdził, jak to wygląda u Ciebie, w konkretnym przypadku.

Uwaga!

Jeżeli jesteś sprzedającym i stosujesz taką strategię, jak w powyższym przykładzie, to finansujesz się u swoich odbiorców pieniądzem o koszcie 52% w skali roku. Rozważ w takim wypadku linię kredytową w banku, żeby finansować się środkami o koszcie 10% w skali roku i nie proponować takiego rabatu odbiorcom.

Oczywiście uwzględnia to tylko samo spojrzenie na rentowność. Osobną kwestią jest sprzedaż. Jeżeli bez takiego rabatu nie sprzedasz, to oczywiście zmienia optykę. Podobnie jest z płatnością za fakturę. Jeżeli masz klienta, który notorycznie spóźnia się z płatnościami i taki rabat jest najprostszym/jedynym sposobem na uzyskanie od niego płatności, to oczywiście rentowność schodzi na dalszy plan. Tym bardziej, jeżeli powyższe obliczenia stają się nieaktualne, gdy klient nie zapłacił w terminie.

Zakup większej partii towaru z większym rabatem

Oto kolejny przykład biznesowy, jaki miałem w swojej karierze. Sprzedawaliśmy towar o cenie detalicznej, powiedzmy, 100 zł, na który mieliśmy standardowy rabat resellerski w wysokości 40%, czyli kupowaliśmy go po 60 zł. Tak gwoli wyjaśnienia, to była branża produktów cyfrowych, dlatego takie rabaty w ogóle były możliwe.

Pewnego dnia nasz dostawca zadzwonił z informacją, że musi w krótkim czasie zebrać większą ilość gotówki i zapytał, czy bylibyśmy zainteresowani zakupem większej partii towaru, jeżeli zwiększy nam rabat o 20 punktów procentowych, czyli do 60%. Oczywiście byliśmy. Bardzo. To był ten moment, kiedy realizuje się powiedzenie: „Luck is what happens when preperation meets opportunity”. Trafiła się okazja, a my byliśmy na nią przygotowani.

20% dodatkowego rabatu nie brzmi szczególnie imponująco, ale tutaj warto rozpatrzyć taką transakcję nie w kategoriach marży, jak się to zwykle robi w sprzedaży, a w kategoriach narzutu, czyli tak jak się liczy rentowność inwestycji.

Przyjrzyjmy się liczbom.

W standardowych warunkach nasz zysk na inwestycji w towar wynosił 66,67%, tzn. z każdych zainwestowanych 60 zł mieliśmy 40 zł zysku (40/60 = 0,67).

Teraz zobacz, co dawało nam zwiększenie rabatu o 20 punktów procentowych. Z każdych zainwestowanych 40 zł mieliśmy 60 zł zysku, czyli nasz narzut wynosił 150%! (Jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości co do tego, czym różni się marża od narzutu, zajrzyj tutaj.) Każda zainwestowana w ten towar złotówka przynosiła nam 2,50 zł przychodu i 1,50 zysku.

Kupiliśmy bardzo dużo towaru, bo przy cenie pieniądza w banku 10% w skali roku to była świetna inwestycja.

Dodatkowo zwróć uwagę, że stopa procentowa w banku podana jest w skali roku. A stopa zwrotu z inwestycji podana jest w skali czasu trwania inwestycji, czyli płaciliśmy odsetki tak długo, jak sprzedawaliśmy towar. Załóżmy, że zakup był tak duży, że pokrywał nasze roczne zapotrzebowanie. Przy równomiernym rozłożeniu sprzedaży na cały rok płaciliśmy na początku odsetki od pełnej pożyczonej kwoty, ale z czasem kwota ta malała, żeby dojść do wartości bliskiej zeru pod koniec okresu inwestycji.

W uproszczeniu możesz więc założyć, że nasze średnioroczne wykorzystanie limitu kredytowego z tytułu tej inwestycji wynosiło połowę pierwotnie pożyczonej kwoty, czyli przy stopie rocznej 10% nasz koszt odsetek wyniósł ok 5% kwoty inwestycji, co przy zwrocie w wysokości 150%, czyniło z niej wyjątkową okazję.

Oczywiście powyższy przykład zawiera dużo uproszczeń i założeń, ale bez tego, żeby obliczyć dokładne kwoty odsetek, trzeba by dzień po dniu wyliczać wpływy od klientów z tytułu sprzedaży, wyliczać dzienne odsetki z tytułu utrzymywania towaru i dopiero tak wyliczoną kwotę odjąć od kwoty wypracowanej marży. Przy uwzględnieniu jeszcze innych ruchów na rachunku bankowym jest to właściwie niemożliwe.

Wady limitu w rachunku bankowym

Żeby jednak obiektywnie przedstawić całość tematu kredytu w rachunku bankowym, przejdźmy teraz do jego wad.

  1. Trudne do wyliczenia koszty

Przy niskich stopach procentowych odsetki stanowią coraz mniejszą część dochodów banków, a zwiększają prowizje i opłaty. Przy zaciąganiu takich limitów banki tworzą coraz więcej bytów prowizyjnych.

Pierwszą podstawową jest prowizja za udzielenie takiego kredytu, która po roku zamienia się w prowizję za odnowienie. Rok w rok płacisz bankowi kilka procent (najczęściej 2-3) od kwoty przyznanej linii kredytowej.

Druga prowizja naliczana jest od kwoty niewykorzystanej części kredytu. Jak już bank Ci taki kredyt przyzna, to chciałby, żebyś z niego korzystał, żeby mógł naliczać odsetki. Jeśli tego nie robisz, to nalicza Ci prowizję. Też jest to najczęściej 2-3% w skali roku.

Przykład

Jeżeli uzyskałeś limit w kwocie 10 000 zł, z czego wykorzystałeś 4000 zł, to od tej kwoty naliczane są odsetki w wysokości 6-8%, a od pozostałych 6000 zł naliczana jest prowizja w wysokości 2-3%. To się nazywa motywacja do korzystania z kredytu.

Tutaj dużo zależy od banku. Spotkałem się z przypadkiem, kiedy bank naliczał taką prowizję tylko wtedy, gdy poziom zadłużenia był niższy niż 50% kwoty przyznanego limitu. Oczywiście to nie wyczerpuje pomysłowości bankowców. Miałem też do czynienia z bankiem, który naliczał prowizję od zarządzania (!!!) limitem bankowym. Kolejna drobna suma naliczana od kwoty przyznanego limitu.

Podsumowując temat prowizji: właściwie nie da się wyliczyć, ile dokładnie płacisz. Znasz oczywiście kwoty, jakie bank pobiera na koniec miesiąca, ale nie sposób przypisać tych kosztów do różnych inwestycji, do których finansowania używasz limitu.

Tak naprawdę jedynym sposobem zabezpieczenia się przed wysokimi prowizjami jest intensywne korzystanie z limitu albo używanie go do finansowania wysokomarżowych inwestycji. A najlepiej jedno i drugie – tak aby wysokie koszty prowizji były z dużą nawiązką pokrywane przez osiągane zyski. Gdybyś miał z takiego limitu korzystać rzadko, cała sprawa jest bez sensu. Bo nawet jeżeli osiągniesz wysokie procentowo zyski (jak w przykładzie ze studiami, który znajdziesz tutaj), to koszty prowizji bankowych „zjedzą” cały zysk.

  1. Uzależnienie się od banku

Większość banków co roku bada zdolność kredytową klientów. Jeżeli nie spełnisz wymogów banku, to musisz w terminie wygaśnięcia limitu mieć na koncie kwotę pozwalającą na jego całkowite pokrycie. Co oczywiście w wypadku zainwestowania środków w aktywa, których nie można szybko spieniężyć, może być bardzo problematyczne. Utrudnia to decyzję o zainwestowaniu środków na dłuższy termin, jeżeli nie znasz okresu, na jaki zostały Ci one przyznane.

Pod tym względem lepsze są kredyty ratalne. Tam dostajesz finansowanie np. na 3 czy 5 lat i to daje Ci swobodę planowania.

Na szczęście nie wszystkie banki co roku badają zdolność kredytową. W niektórych limit przyznawany jest bezterminowo i dopóki obsługujesz go prawidłowo (czytaj: na koniec miesiąca masz środki na pokrycie odsetek), to możesz swobodnie korzystać z pożyczonych pieniędzy.

  1. Ty sam

Z pieniędzmi banku trzeba umieć się obchodzić. Kredyt jest tylko narzędziem. Można nim zrobić coś pożytecznego, a można też zrobić sobie krzywdę. Wszystko zależy od korzystającego. Wiele osób po prostu nigdy nie powinno z takich narzędzi korzystać. Są ludzie, którzy wydają pieniądze, dopóki saldo dostępne nie osiągnie zera. Osobiście znałem przedsiębiorców, którzy po wydaniu całości kwoty dostępnego limitu po prostu traktowali comiesięczne odsetki jako jeden z kosztów prowadzenia działalności i nawet nie myśleli o jego spłacie.

W moim odczuciu, żeby dobrze radzić sobie z obsługą takich produktów, trzeba mieć 2 cechy: WYOBRAŹNIĘ (żeby rozumieć, co się robi) i SAMODYSCYPLINĘ (żeby trzymać się założonego planu). Do obsługi kredytów ratalnych wystarczy sama dyscyplina

Pamiętaj, że zaciągając kredyt w banku, niejako „grasz mecz na wyjeździe”. Wchodzisz na boisko banku i grasz według jego zasad. Po podpisaniu umowy już nikt nie będzie w banku pochylał się nad Twoim przypadkiem indywidualnie. Będziesz w jakimś portfelu kredytowym, w jakiejś grupie ryzyka i możesz oberwać rykoszetem tylko dlatego, że w Twojej branży został zmieniony jakiś parametr. Tutaj nie ma „miękkiej gry”, nawet pojedyncza rekomendacja może zaważyć na tysiącach kredytobiorców. Trzeba być na to gotowym.

Podsumowując

Zdecydowanie polecam rozważenie wspomożenia swojej działalności zewnętrznym finansowaniem, oczywiście w uzasadnionych przypadkach, kiedy ma to sens biznesowy. Warto rozpocząć naukę na mniejszych kredytach, zobaczyć, jak działa ich mechanizm w praktyce, sprawdzić, jak Twoja psychika znosi zadłużenie, a dopiero później rozważać poważne wsparcie się bankowymi pieniędzmi. Z pewnością może to być krok, który przyspieszy rozwój firmy.

Pobierz bezpłatnie (0 zł)
Program Naprawy Zysków

Sprawdź, czy Twoja firma przyniesie
co najmniej dwa razy większe zyski niż teraz...



Wprowadź drobne zmiany i…

  • przekonaj się, dlaczego w Twojej firmie brakuje gotówki,
  • namierz pieniądze, które przeciekają Ci przez palce,
  • wykorzystaj potencjał, który JUŻ w Twojej firmie JEST, a nie taki, w który trzeba dodatkowo inwestować,
  • ZAPLANUJ zysk.


Program Naprawy Zysków


Pobierając materiały, wyrażam zgodę na otrzymywanie newslettera i informacji handlowych od Coraz Lepszej Firmy.
Mogę cofnąć zgodę w każdej chwili. Dane będą przetwarzane do czasu cofnięcia zgody.
Bartosz Tomala

Uwielbia tabelki w Excelu i dba o to, aby każde działanie biznesowe miało ekonomiczny sens. Absolwent Finansów i bankowości katowickiej Akademii Ekonomicznej, studiów podyplomowych z Informatyki w Wyższej Szkole Bankowej i Psychologii społecznej Uniwersytetu Śląskiego oraz studiów MBA na uczelni Łazarskiego. Przedsiębiorca z 15-letnim doświadczeniem, który po pracy oddaje się swoim największym pasjom – podróżom i książkom.