Finanse

Jak przegrać życie i zrujnować firmę w ciągu kilku miesięcy? Sprawdź jeszcze dziś, czy Ty też popełniasz te błędy

Paweł Królak

To opowieść o upadku i odrodzeniu.

Opowieść o człowieku, który latami dążył do bogactwa i stabilnej przyszłości. Człowieku, który w imię ambicji poświęcił swój czas, firmę, pracowników, rodzinę… Był gotów poświęcić nawet siebie samego – i pewnie w końcu zrobiłby to, gdyby nie pewne spotkanie w Lublinie.

Grzesiek przyjechał do mojego miasta, żeby walczyć o kolejnego klienta. Sytuacja w jego firmie była wtedy – łagodnie mówiąc – fatalna. Pracownicy już dawno pouciekali do konkurencji, a biznes kulał się od faktury do faktury – jeśli nie zajął jej akurat komornik. Na spotkanie szedł z sercem na ramieniu i świadomością, że od jego przebiegu będzie zależała przyszłość nie tylko firmy, ale też jego żony i malutkiej córki.

Umówiliśmy się w kawiarni niedaleko centrum. Przyszedł punktualnie i podał mi dłoń na powitanie – jego wyraz twarzy mówił, że może potrzebować mojej pomocy bardziej, niż ja jego. Upewniałem się w tym przekonaniu z każdą kolejną minutą, w trakcie których nieudolnie próbował sprzedać mi swoje produkty. Błądził wzrokiem, jąkał się, nerwowo skubał obrus… W końcu nie wytrzymałem.

“Wszystko w porządku?” – spytałem znad rozrzuconych po stole ulotek.

Między nami zapadła cisza. Widziałem, jak Grzesiek bije się z myślami i próbuje trzymać poziom. Ale jego twarz mówiła wyraźnie, że to nie jest jego najlepszy dzień. Siedzieliśmy w ciszy dobrych kilka minut, aż nagle...

„Przepraszam. Po prostu od naszego spotkania bardzo wiele zależy, może zbyt wiele”. Nie spodziewałem się tak szczerej odpowiedzi, ale podskórnie czułem, że w tym momencie powinienem wyłącznie słuchać. I tak właśnie zrobiłem.

A Grzesiek otwierał się coraz bardziej. I w końcu opowiedział mi historię swojego życia – bardzo szczegółową jak na pierwsze spotkanie. Widać było, że potrzebuje się wygadać. Komukolwiek – choćby klientowi, którym dla niego wówczas byłem.

Po studiach założył wymarzoną firmę, wierząc, że do osiągnięcia sukcesu wystarczą marzenia i ciężka praca. Wstawał przed świtem i zostawał w biurze do późna, żeby zarobić jak najwięcej – chciał szybko rozwinąć biznes, powiększyć produkcję, zasłużyć na podziw... Poza tym planował ślub i czuł się odpowiedzialny za to, aby zapewnić swojej nowej rodzinie jak najlepsze warunki życia i stabilizację, jakich sam nigdy nie doświadczył. I zapewniał – z nawiązką.

W ciągu paru miesięcy zatrudnił kilkudziesięciu nowych pracowników, wziął kredyt na rozbudowę hal produkcyjnych i rozszerzenie działalności… Zamówienie goniło zamówienie, a puchnące ego nie nie pozwalało mu z żadnego zrezygnować, perfekcjonizm nie pozwalał wykonywać zadań na 80%. Czuł, że może przenosić góry.

Nie przewidział tylko, że ta góra w końcu go zgniecie.

„Później przyszedł kryzys gospodarczy. Z dnia na dzień straciłem wtedy kilku najważniejszych klientów, ale wydawało mi się, że obcięcie pensji powinno załatwić sprawę i wyrównać koszty. Tylko, że to nie zadziałało, a konkurencja szybko wyczuła temat i podkupiła moich najlepszych pracowników. Głupi jestem, że tego nie przewidziałem”. Grzesiek wziął głęboki oddech. Widziałem, jak wiele kosztuje go to wyznanie.

„Musiałem jakoś sobie radzić. Nie było mnie stać na przeszkolenie i wdrożenie nowych ludzi, więc nadrabiałem sam. W międzyczasie urodziło mi się dziecko i nie mogłem – nawet nie chciałem – pozwolić sobie na odpoczynek, bo każda przespana godzina była dla mnie stratą pieniędzy. Spędzałem wieczory na obliczaniu terminów kolejnych przelewów od klientów… Wiesz, że czasem wystarczał tylko dzień opóźnienia, żebym musiał wybierać pomiędzy opłaceniem ZUS-ów, a kupnem rzeczy dla małej? Jestem okropnym ojcem i żaden ze mnie biznesmen… Nie powinienem Ci tego mówić”. Grzegorz spojrzał na mnie, jakby szukając potwierdzenia tych słów.

Ale ja byłem tam po to, aby słuchać.

O tym, jak zaciągał kolejne pożyczki na opłacenie rachunków, jak podskakiwał nerwowo na dźwięk telefonu w obawie przed wierzycielami… I o tym, jak od miesięcy ukrywa przed żoną kolejne wezwania do zapłaty zaległych faktur.

„Mam na nie specjalne pudełko, które chowam pod materacem naszego łóżka. Moja Magda całymi dniami zajmuje się małą i niczego nie zauważyła... Jestem gościem, który dosłownie sypia na długach”. Po ostatnim zdaniu jakby uświadomił sobie, że nie tak miała potoczyć się nasza rozmowa. Zaczął nerwowo przepraszać i zbierać ulotki ze stołu.

A przecież Grzesiek był bohaterem. Człowiekiem, który odważył się spełniać marzenia, ale po drodze trochę się pogubił. Świat jest pełen takich ludzi – każdemu z nich można pomóc. Sam przecież zajmowałem się tym od lat.

Jemu też chciałem pomóc.

Wiedziałem, że nie mogę rozwiązać problemów za niego. Ale mogłem pokazać mu rozwiązania, które od dawna z powodzeniem stosuję w codziennej pracy z przedsiębiorcami takimi jak on – ambitnymi ludźmi o wielkich marzeniach. Poczułem, że wspólnie możemy uratować tę firmę przed bankructwem, a jego rodzinę ocalić przed rozpadem.

Pokazałem mu poradnik „Program Naprawy Zysków” – zbiór sprawdzonych sposobów na to, aby uratować finanse firmy. Bez niepotrzebnych wydatków i dodatkowych inwestycji – bo w czasie kryzysu to ostatnia rzecz, na jaką mógłby sobie pozwolić.

Poradnik uczy tego, co najważniejsze, aby wyprowadzić firmę ze strat w kierunku stabilizacji finansowej – takiej, która pozwala na bezpieczny rozwój biznesu, rodziny i samego przedsiębiorcy. Skąd to wiem?

Bo skorzystało z niego dokładnie 18 817 osób, które odważyły się wziąć finanse w swoje ręce i w końcu ustabilizowały przepływ gotówki w firmie. Śledząc ich losy, widzę, jak wiele rozwiązań przedstawionych w poradniku wdrożyły do swoich biznesów i jak wiele dzięki temu zyskały – zablokowały wypływ gotówki z firm, ustaliły margines budżetowy na niespodziewane wydatki, zarabiają więcej na obecnych klientach…

A wracając do Grześka…

Z miesiąca na miesiąc obserwuję postępy, jakie robi w biznesie i życiu. Nie ma tygodnia, żeby nie zadzwonił z kolejną opowieścią o tym, jak zaoszczędził pieniądze na wydatkach, które jeszcze niedawno uważał za absolutnie niezbędne. Ostatnio myślał nawet o pierwszych od dawna rodzinnych wakacjach. Jestem dumny z tego, że dzięki swojej pracy i wprowadzeniu kilku pozornie niewielkich zmian powoli wychodzi na prostą.

Ty też możesz.

Bo skoro tu jesteś, to znaczy, że ciężar Twoich problemów zaczął Cię przytłaczać. Że masz za sobą zbyt wiele – przepracowanych weekendów, domowych awantur o zaległe rachunki... Że chcesz raz na zawsze pozbyć się tego paskudnego poczucia klęski, kiedy musisz kolejny raz upominać się o swoje pieniądze. Zasługujesz na to, aby po tym wszystkim żyć spokojnie.

Dołącz do 18 817 przedsiębiorców, którzy dotąd pobrali poradnik, a w ciągu kilku minut wyciągniemy do Ciebie pomocną dłoń. Wypełnij poniższy formularz i przekonaj się, jak niewiele dzieli Cię od zupełnie nowego życia. Życia w którym w końcu przejmiesz pełną kontrolę.

Wiem, że Ci się uda.

Pobierz bezpłatnie (0 zł)
Program Naprawy Zysków

Sprawdź, czy Twoja firma przyniesie
co najmniej dwa razy większe zyski niż teraz...



Wprowadź drobne zmiany i…

  • przekonaj się, dlaczego w Twojej firmie brakuje gotówki,
  • namierz pieniądze, które przeciekają Ci przez palce,
  • wykorzystaj potencjał, który JUŻ w Twojej firmie JEST, a nie taki, w który trzeba dodatkowo inwestować,
  • ZAPLANUJ zysk.


Program Naprawy Zysków


Pobierając materiały, wyrażam zgodę na otrzymywanie newslettera i informacji handlowych od Coraz Lepszej Firmy.
Mogę cofnąć zgodę w każdej chwili. Dane będą przetwarzane do czasu cofnięcia zgody.
Paweł Królak

Przedsiębiorca i strateg biznesowy, założyciel, prezes zarządu i największy akcjonariusz Grupy Coraz Lepsza Firma S.A.

W ciągu zaledwie kilku lat zbudował od zera firmę wartą ponad 30 milionów złotych na rynku, na którym wszyscy mówili, że to absolutnie niewykonalne. Dziś firma obsługuje ponad 8000 klientów, zatrudnia 30 osób i rośnie w tempie Doliny Krzemowej (dwucyfrowe wzrosty miesiąc do miesiąca).

Gościnnie wykłada na studiach biznesowych i MBA, pisze książki i niezliczone artykuły.