Finanse

To może zaboleć przedsiębiorców. Ile naprawdę kosztuje prowadzenie firmy

Paweł Królak

Po raz pierwszy od dziesięciu lat zapalił papierosa.

Timeline

Spoconą dłonią ścisnął poręcz balkonu, żeby powstrzymać drżenie. W pokoju obok dzieciaki bawiły się w żołnierzy. Mimo zamkniętych drzwi doskonale słyszał ich przytłumione śmiechy i urywki rozmów o tym, jak zbudować fort z koców i poduszek.

Timeline

Oddałby życie, żeby schować się w nim i już nigdy nie wychodzić.

Tamtego dnia Krzysiek dostał sądowe wezwanie do spłaty długów. W sumie to nawet się go spodziewał – paru klientów straszyło go już komornikiem – ale nie sądził, że papiery przyjdą chwilę przed Bożym Narodzeniem. Kiedy o tym rozmawialiśmy podczas naszego pierwszego spotkania, cały się trząsł.

– Wiesz, ja to rozumiem – tłumaczył, bezskutecznie starając się zachować kamienną twarz. – Idą święta, a wtedy zawsze są dodatkowe wydatki. Sam też lubiłem podkręcać tempo pod koniec roku, żeby dzieciaki i Gosia mieli wszystko to, na co zasługują… Jadąc tutaj, myślałem nawet o tym, żeby zamknąć firmę i spłacić te wszystkie długi, ale…

„…to przecież całe moje życie”

– Zacząłem zaraz po studiach. Miałem ledwie 24 lata i chciałem podbijać świat. Harowałem po nocach, żeby rozkręcić ten biznes… No i oszalałem ze szczęścia, kiedy w końcu zobaczyłem na koncie pierwsze zyski – poczułem się wtedy jak prawdziwy mężczyzna. Byłem głową rodziny, którą właśnie zakładaliśmy.

– Kiedy urodził się Staszek, dostałem jeszcze większego kopa do działania. Gosia była na macierzyńskim, więc to na mnie spadła odpowiedzialność za utrzymanie naszej trójki. I ta świadomość napędzała mnie każdego dnia – zacząłem zatrudniać ludzi, sprowadzałem maszyny z zagranicy... Marzyłem o tym, żeby kiedyś przekazać synowi firmę i żeby być dla niego wzorem ojca, jakiego sam nigdy nie miałem.

Widziałem, jak wiele kosztuje go to wyznanie. Od dłuższego czasu nerwowo gniótł papierową serwetkę, którą podałem mu do kawy – teraz nie zostało z niej prawie nic. Krzysiek uśmiechnął się pod nosem i spojrzał mi w oczy.

– Chyba właśnie tak czułem się kilka miesięcy po tym, jak urodził się Kuba – powiedział, wskazując na zmaltretowany kawałek papieru. – Wiedziałem, że muszę zapewnić swojej rodzinie lepsze życie, ale czasy były trudniejsze. Klienci zaczęli oszczędzać, konkurencja obniżyła ceny… Musiałem zwolnić kilka osób, bo nie starczało mi na wypłaty. Nie pomyślałem tylko, że za nimi odejdzie też ta garstka, która miała mi pomóc…

– I co wtedy zrobiłeś? – spytałem, przeczuwając, co za chwilę usłyszę. Tak bardzo chciałem się mylić.

„Byłem jak tonący, który chwyta się brzytwy”

– Łapałem się każdego ratunku. Kiedy pierwszy dostawca zagroził mi komornikiem, prawie zrzygałem się ze strachu. Oczami wyobraźni widziałem już siebie w więzieniu, a żonę z dziećmi gdzieś w przytułku dla samotnych matek… Kompletnie się rozpadłem. Ratowałem się marketingiem, założyłem nawet firmowe konto na Facebooku… Ale za cholerę nie wiedziałem, jak to działa i tylko przepalałem budżet na beznadziejne reklamy… Paweł, to były pieniądze, za które mogłem kupić swoim dzieciom ubrania!

Krzysiek mówił coraz szybciej i głośniej. Wiedziałem, że za chwilę wybuchnie, ale nie zamierzałem nic z tym robić. To był pierwszy raz, kiedy rozmawiał z kimś o swoich problemach i moim zadaniem w tamtym momencie było tylko słuchanie.

– Bo widzisz, Paweł… Staszek od dawna prosił mnie o buty. Jakiś konkretny model, miały go wszystkie dzieciaki w klasie. Obiecałem mu je na urodziny, nawet nie wiesz, jak się cieszył. Chwalił się kolegom w szkole i opowiadał Gosi, że pojedzie z tatą do sklepu… Ale tydzień przed planowanymi zakupami dostałem to pieprzone wezwanie do spłaty długów. I wiesz co zrobiłem?

„Okłamałem własne dziecko”

– Powiedziałem mu, że zamknęli ten sklep z butami. Tak bardzo wstydziłem się tego, że doprowadziłem firmę do ruiny, że wymyśliłem jakąś głupią historyjkę dla własnego syna. I od tygodnia przesiaduję do późna w biurze, bo boję się spojrzeć mu w oczy.

I boję się powiedzieć Gosi o długach.

– Próbuję sam jakoś ratować cały ten syf… Zostałem bez ludzi, musiałem sprzedać część maszyn, żeby spłacić największe zaległości. Na dłuższą metę wiem, że to mnie jeszcze bardziej pogrąży, że tak się zwyczajnie nie da żyć… Czasem mam wrażenie, że to już dla mnie koniec i pora się poddać, ale chcę spróbować ostatni raz dla Gosi i chłopców.

„Nie chcę ich zawieść”

Uśmiechnąłem się do niego znad góry podartych chusteczek. Każde jego słowo upewniało mnie w tym, że mogę pomóc mu rozwiązać problemy z firmą. W ciągu kilkunastu lat mojej pracy słyszałem przecież wiele podobnych historii – opowieści wyjątkowych ludzi, którzy cierpią z powodu… wyjątkowo typowych problemów. Pokonywaliśmy je wspólnie z naszymi klientami już setki razy – i dlatego z czystym sumieniem mogłem zaproponować mu nasze sprawdzone rozwiązania.

Krzysiek był doskonałym przykładem tego, jak źle może się skończyć impulsywne podejmowanie decyzji biznesowych – najpierw grupowe zwolnienia, później ślepe podążanie za trendami, które niekoniecznie pasowały do jego profilu działalności... Podpowiedziałem mu więc, jak korzystać z zasobów, którymi już dysponuje w firmie i na co musi koniecznie zwrócić uwagę, jeśli zależy mu na stopniowym odpracowaniu strat.

Martwiło mnie też to, że nie miał żadnej poduszki finansowej na wypadek kolejnego kryzysu. Czekał na pomoc do ostatniej chwili, próbując na siłę udowodnić sobie, że sam może sobie poradzić… A w biznesie nie ma przecież miejsca na przerośnięte ego. Podsunąłem mu więc pomysł na to, jak zaplanować finanse firmy, żeby zabezpieczyć ją przed niespodziewanymi kłopotami i nie nadwyrężyć przy tym budżetu.

A na koniec zdradziłem coś, co już dawno mogło uratować jego finanse – kilka absolutnie niezbędnych sposobów na to, aby ocalić firmę przed komornikiem. Dzięki nim nie musiałby nigdy okłamywać syna.

Szczerze mówiąc – Krzysiek nie dowierzał, że rozwiązania jego problemów mogą być takie proste. Spodziewał się magicznych obietnic prosto z biur finansowych celebrytów. Tylko, że biznes to nie magia.

A jak jest z Tobą?

Chcesz wierzyć w magiczne sztuczki, czy wolisz dowiedzieć się, co naprawdę zabezpieczy finanse Twojej firmy?

Jeśli masz problemy z opłacaniem faktur na czas, jeśli harujesz po kilkanaście godzin dziennie, a i tak nie stać Cię na zakup nowego sprzętu albo na wypłaty dla pracowników – mam dla Ciebie ratunek. Poradnik „Program Naprawy Zysków” jest zupełnie za darmo.

Poniżej jest formularz – wystarczy, że się zapiszesz. Tylko tyle.

A jeśli chodzi o Krzyśka… Przypadkiem spotkałem go niedawno w centrum handlowym. Razem ze Staszkiem kupowali te buty, które obiecał mu dawno temu. Sytuacja się ustabilizowała, firma krok po kroku spłaca zobowiązania, a sprzedaż rośnie tak, że coraz trudniej wyrobić się z produkcją i trzeba będzie kupić kolejne maszyny.

Jest zupełnie innym człowiekiem niż wtedy, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy.

Twoja historia też może skończyć się happy endem. Wystarczy, że się zapiszesz. Kurs masz za darmo.

Pobierz bezpłatnie (0 zł)
Program Naprawy Zysków

Sprawdź, czy Twoja firma przyniesie
co najmniej dwa razy większe zyski niż teraz...



Wprowadź drobne zmiany i…

  • przekonaj się, dlaczego w Twojej firmie brakuje gotówki,
  • namierz pieniądze, które przeciekają Ci przez palce,
  • wykorzystaj potencjał, który JUŻ w Twojej firmie JEST, a nie taki, w który trzeba dodatkowo inwestować,
  • ZAPLANUJ zysk.


Program Naprawy Zysków


Pobierając materiały, wyrażam zgodę na otrzymywanie newslettera i informacji handlowych od Coraz Lepszej Firmy.
Mogę cofnąć zgodę w każdej chwili. Dane będą przetwarzane do czasu cofnięcia zgody.
Paweł Królak

Przedsiębiorca i strateg biznesowy, założyciel, prezes zarządu i największy akcjonariusz Grupy Coraz Lepsza Firma S.A.

W ciągu zaledwie kilku lat zbudował od zera firmę wartą ponad 30 milionów złotych na rynku, na którym wszyscy mówili, że to absolutnie niewykonalne. Dziś firma obsługuje ponad 8000 klientów, zatrudnia 30 osób i rośnie w tempie Doliny Krzemowej (dwucyfrowe wzrosty miesiąc do miesiąca).

Gościnnie wykłada na studiach biznesowych i MBA, pisze książki i niezliczone artykuły.